poniedziałek, 11 lutego 2013

ROCZNICA ZDRADY

Dziś mija kolejna smutna rocznica. 11 lutego 1945 roku zakończyła się konferencja jałtańska.  Przywódcy tzw.Wielkiej Trójki czyli prezydent USA Franklin Delano Roosevelt, premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill i przywódca ZSRR Józef Stalin  zajęli się "porządkowaniem" powojennego świata i dzieleniem łupów... Co ustalono w czasie obrad naszych tzw. "sojuszników"?
  • ustalono powojenny podział Niemiec na strefy okupowane. Co ciekawe jedną ze stref obok USA, Wlk. Brytanii i ZSRR dostała Francja......Pewnie jako wyraz uznania za swą niezłomną ( kurwa mać) postawę w czasie wojny, kolaboracyjny rząd Vichy i współpracę francuskiego aparatu policyjnego przy eksterminacji Żydów...
  • ZSRR otrzymał smycz i obrożę na której miał trzymać od tej chwili Polskę
  • Nasi zachodni "sojusznicy" poparli tymczasowy rząd Polski, który miał przeprowadzić po zakończeniu wojny wolne wybory... A to, że wybory będą sfałszowane? No cóż... Pan Stalin to dżentelmen, na pewno nie będzie taki nieokrzesany by wywierać wpływ na wyniki...
  • gwałcąc postanowienia Karty Atlantyckiej i polsko-brytyjskie zobowiązania sojusznicze, odebrano Polsce ponad połowę jej terytorium. Stalin mówił o podziale w/g linii Curzona ale de facto granica wschodnia odpowiadała tej z Paktu Ribbentrop - Mołotow. Churchill co prawda prosił Stalina o to, by Lwów pozostał przy Polsce ale....Stalin się nie zgodził i już. Pozamiatane. No cóż.
  • nasi jałtańscy dobrodzieje wspaniałomyślnie ustalili, że w ramach rekompensaty Polska dostanie na Zachodzie Pomorze Zachodnie, Prusy Wschodnie i Śląsk. To, że całą infrastrukturę i majątek ruchomy tych ziem wywiezie na wschód Armia Czerwona to przecież oczywiste... Przecież to zdobyte na Niemcach łupy....

To najważniejsze z jałtańskich ustaleń, dotyczących Polski. Tak właśnie zostaliśmy sprzedani przez naszych zachodnich sojuszników Stalinowi. Człowiekowi, który zaledwie 5 lat wcześniej był sojusznikiem Adolfa Hitlera...
Wojna jeszcze trwała, nasi żołnierze walczyli na jej frontach, ludzie ginęli a wszystko już zostało ustalone. IV rozbiór Polski stał się faktem.
Dla przypomnienia- wspaniała piosenka Jacka Kaczmarskiego pt. Jałta


NAWLEKAJ!!!

Wszystkim wychowanym na powieści Sienkiewicza "Pan Wołodyjowski" a szczególnie miłośnikom serialu powstałego na jej podstawie, w pamięć z pewnością zapadła scena śmierci Azji Tuchajbejowicza. Scena okrutna, brutalna, powodująca niemal fizyczny ból. Azja Tuchajbejowicz, były setnik chorągwi lipkowskiej, późniejszy zbieg, morderca i zdrajca, schwytany przez Adama Nowowiejskiego, musi umrzeć. Musi odpowiedzieć za swe czyny. To był czas wojny, czas okrutny i bezlitosny więc kara śmierci jest brutalna. Azja zostaje wbity na pal.


Kara nabicia na pal była znana już od czasów starożytnych. W ten sposób karano już na Bliskim Wschodzie, skąd zwyczaj ten stał się codziennością średniowiecznych skazańców na ziemiach będących pod wpływem Imperium Osmańskiego. Szczególnie na Bałkanach (tam właśnie ostatni raz w historii zgładzono w ten sposób 4 listopada 1946 !!!!!!!, w miejscowości Petrovaradin na Wojwodinie, węgierskiego gen. Szombathelyi za zbrodnie popełnione w czasie wojny na mieszkańcach Serbii i również stamtąd pochodził szeroko stosujący tą karę Vlad Tepes czyli Vlad Palownik (!!!), którego postacią zainspirował się Bram Stoker tworząc postać Draculi).


Jak dokonywano tej barbarzyńskiej egzekucji? Najważniejszy był pal. Zaostrzony (jednak niezbyt ostro, by nie wbijał się zbyt szybko) pal kładziono na ziemi pomiędzy nogami skazańca. Nieszczęśnik ów leżał ze skrępowanymi nogami i ramionami, przywiązany za stopy powrozem do pary koni, lub wołów. Gdy zwierzęta ruszyły to zaczynały ciągnąć skazańca. Pal, przytrzymywany przez kata wbijał się w okolice pachwiny/odbytu ofiary i powoli pogrążał się w ciele. Czubek nie był zaostrzony na szpic, dlatego by zbyt wcześnie nie uszkodzić ważnych narządów wewnętrznych i by kaźnia nie trwała zbyt krótko. Gdy pal zagłębił się w ciele na odpowiednią głębokość, odwiązywano zwierzęta i stawiano pal pionowo. Skazaniec umierał w męczarniach i wybawieniem dla niego była jedynie utrata przytomności. Źródła historyczne podają, że niektórzy skazańcy żyli po nabiciu na pal jeszcze trzy dni...

Najbardziej wiarygodny opis tej egzekucji znamy z relacji XVIII wiecznego księdza - historyka - Jędrzeja Kitowicza:
"Komendanci polscy, wielu dostali żywcem hajdamaków, żadnego nie pardonowali, lecz zaraz na placu albo wieszali na gałęziach, albo jeżeli mieli czas, żywcem na pal wbijali; która egzekucja takim szła sposobem: obnażonego hajdamakę położyli na ziemi na brzuch; mistrz albo który chłop sprawny do egzekucji użyty naciął mu toporkiem kupra, zacierany pal ostro z jednego końca wetchnął w tę jamę, którą gnój wychodzi z człowieka, założył do nóg parę wołów w jarzmie i tak z wolna wciągał hajdamakę na pal rychtując go, aby szedł prosto. Zasadziwszy hajdamaka na pal, a czasem i dwóch na jeden, kiedy było wiele osób do egzekucji, a mało palów, podnosili pal do góry i wkopywali w ziemię. Jeżeli pal wyszedł prosto głową lub karkiem, hajdamak prędko skonał; lecz jeżeli wyszedł ramieniem albo bokiem, żył na palu do dnia trzeciego, czasem wołał horyłki, to jest gorzałki, i pił podaną sobie. To tak okrutne morderstwo bynajmniej hajdamaków nie uśmierzało; mieli sobie za jakiś heroizm skonać na palu. Kiedy się w kompanii przy gorzałce jeden z drugim kamracił, życzył mu: "Szczo by ty ze mnoju na jednym palu strytył", to jest: "Bogdajbyś ze mną na jednym palu sterczał." Bywali drudzy tak zatwardziałego serca, że miasto jęczenia w bólu wołali na dyrygującego zaciąganiem na pal: "Krywo idet, punc mistru", jakby bólu żadnego nie czuł albo jakby go tylko kto w ciasny bot obuwał. Dla tak okrutnej śmierci, acz niby lekceważonej, hajdamacy wszędzie się do upadłej bronili. Na pięćdziesiąt hajdamaków trzeba było naszych dwieście, trzysta i więcej, aby ich zwyciężyli; równej lub mało większej liczbie nigdy się pobić nie dali. To już wszystko, co mogłem w pamięci utrzymać, com widział i com słyszał pewnego o wojsku autoramentu polskiego i regularnym nieprzyjacielu Ukrainy, hajdamakach."
Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III - O Siczy i hajdamakach



I pomyśleć, że teraz gdy skazany morderca ma za mało miejsca w celi lub cierpi ze względu na brak klimatyzacji w więziennej siłowni, może napisać skargę do Strasbourga... i dostać odszkodowanie.

piątek, 1 lutego 2013

WYROK WYKONANO

Dziś mija kolejna, już 69 rocznica zamachu na kata Warszawy SS-Brigadefuhrera Franza Kutscherę.
1 lutego 1944 roku oddział specjalny Kierownictwa Dywersji (KEDYW) AK "Pegaz" (później "Parasol") wykonał na tym zbrodniarzu wyrok śmierci wydany przez sąd specjalny Komendy Głównej AK.  Kim był Kutschera i czym sobie zasłużył na najwyższy wymiar kary?


Tak jak Adolf Hitler, Kutschera był Austriakiem. Nie zajmował się jednak malowaniem landszaftów jak jego Wódz, lecz z zawodu był...ogrodnikiem. Urodzony w 1904 roku w Dolnej Austrii, jako nastolatek służył przez niecałe dwa lata w austro-węgierskiej marynarce wojennej. Po zakończeniu I wojny światowej spędził dwa lata w Budapeszcie gdzie próbował swych sił w szkole mechanicznej, jednak przedmioty ścisłe nie były jego mocną stroną i w końcu Franz Kutschera wylądował w Czechosłowacji gdzie zaczął uczyć się fachu ogrodnika. Spędził u naszych południowych sąsiadów całe 8 lat (1920 - 1928). W 1930 roku Kutschera wstąpił do NSDAP (nr legitymacji 363 031) a rok później, w listopadzie 1931 roku był już członkiem SS (nr legitymacji 19 659). Od 1935 do 1938 roku jako SS-Untersturmfuhrer (podporucznik SS) został zastępcą dowódcy 90. Pułku SS "Karnten" (choć pułk to nazwa wówczas nieco na wyrost). Po przyłączeniu Austrii do III Rzeszy w 1938 roku, będący już wówczas SS-Obersturmbannfuhrer'em (podpułkownikiem SS) Kutschera zostaje posłem do Reichstagu. Jego kariera przyspiesza...


   Niebawem Niemcy rozpoczynają wojnę. Kutschera walczy w 1940 roku w czasie uderzenia na Francję. Od stycznia 1942 roku Kutschera służy w sztabie operacji przeciwpartyzanckich generała von dem Bacha. Za swe "zasługi" dostaje od Fuhrera Krzyż Żelazny I i II klasy. Jest skuteczny. Od stycznia 1943 roku pełni funkcję szefa SS i Policji w Mohylewie, na terenie b. ZSRR. Daje się tam poznać jako ekstremalnie brutalny i bezwzględny siepacz. Podlegające mu oddziały specjalne przeprowadzają masowe rozstrzelania  i pacyfikacje. Sieją terror. Kutschera jest już wówczas Generałem Brygady SS. Jego postawa zostaje zauważona w Berlinie i wkrótce Franz dostaje nowe zadanie. Ma przywrócić porządek w Generalnej Guberni a dokładnie w Dystrykcie Warszawskim - najniebezpieczniejszym dla Niemców rejonie okupowanej Polski. 25 września 1943 roku Kutschera obejmuje stanowisko Szefa SS i Policji na Dystrykt Warszawski i z miejsca wprowadza krwawy terror. Nasilają się represje w stosunku do ludności cywilnej. Zwiększa się liczba łapanek, coraz więcej publicznych egzekucji. Warszawę co chwila pokrywają obwieszczenia z listami cywilnych zakładników, którzy mają być rozstrzeliwani w odwecie na każdy atak na jakiegokolwiek niemieckiego żołnierza. Kutschera nie podpisuje się swoim nazwiskiem. Pod każdym obwieszczeniem widnieje podpis "Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski". Miasto spływa krwią...


Wówczas właśnie, nie znając jeszcze tożsamości Kutschery, Sąd Specjalny KG AK wydał na niego wyrok za zbrodnie na narodzie polskim. Oddział Wywiadu KEDYWU AK rozpoczął operację mającą na celu identyfikację zbrodniarza. W końcu w związku z prowadzonym rozpoznaniem wysokich oficerów Gestapo, Waltera Stamma i Ludwiga Hahna (którzy również byli przeznaczeni do likwidacji w ramach trwającej akcji kryptonim "Główki") jeden z wywiadowców - Aleksander Kunicki ps. Rayski zidentyfikował Kutscherę. Podczas rozpoznania rejonu dzielnicy policyjnej zauważył kilkakrotnie podjeżdżający pod pałacyk przy Alejach Ujazdowskich 23 reprezentacyjny samochód Opel Admiral, z którego wysiadał generał SS. "Rayski" w toku prowadzonej obserwacji ustalił adres zamieszkania, funkcję oraz nazwisko tego człowieka. Był to SS-Brigadefuhrer Franz Kutschera. Grupa likwidacyjna miała już swój cel...

Film z kanału YT Andrzeja Fedorowicza ukazujący przebieg warszawskiego zamachu na generała SS Franza Kutscherę z 1 lutego 1944 roku, na podstawie nagranej relacji bezpośredniego uczestnika akcji, Michała Issajewicza ps."Miś".

W odwecie za akcję likwidacji Kutschery , Niemcy nałożyli na Warszawę 100 milionów złotych kontrybucji. Tak jakby za mało się nakradli....W dzień po zamachu, 2 lutego 1944 r. w Al. Ujazdowskich 21, w pobliżu miejsca akcji rozstrzelano 100 zakładników. To rozstrzelanie było jedną z ostatnich publicznych egzekucji w Warszawie przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Na kilka miesięcy terror zelżał a Niemcy, którzy dostawali przydział służbowy do Dystryktu Warszawskiego mieli zapewnione nieprzespane noce. Wiedzieli, że oni też mogą znaleźć się na liście...